Dwa tygodnie temu w niedzielę i poniedziałek (15 i 16 sierpnia) na pobliskim stadionie CASA Arena Horsens miał miejsce koncert grupy U2. Stadion mam dosłownie "pod nosem", więc wysłuchałam koncertu siedząc przy otwartym oknie i haftując Prezent Jubileuszowy :) Poniżej zamieszczam kilka fotografii (niestety tylko "dziennych", bo nocne nie wyszły tak jak bym chciała).
Scena... Nocne oświetlenie robiło niesamowite wrażenie...
Przygotowania do koncertu trwały prawie 2 tygodnie. Wszystko przywieziono tymi ciężarówkami...
Po koncertowym weekendzie i początku tygodnia przyszedł czas na poważne sprawy. Mianowicie zaczęła się moja przygoda z nauką języka duńskiego w szkole językowej SprogcenterMidt w Horsens. Po teście kwalifikacyjnym i rozmowie wstępnej zostałam przydzielona do grupy początkujących o programie rozszerzonym, który obejmuje nie tylko naukę języka (pisanie, mówienie i czytanie), ale zawiera również elementy wiedzy o historii i kulturze Danii. Moja grupa liczy 10 osób: dwie Ukrainki, Holender, Niemiec, dwie Rumunki, dwie dziewczyny z Bośni, Bułgarka i ja. W szkole mamy prawdziwy miks kulturowy. Oprócz Europejczyków uczęszczają tam też między innymi Wietnamczycy, Filipińczycy, Hindusi, ludzie pochodzący z Tajlandii, przybysze z Afryki, czasem przemknie dziewczyna w hidżabie. Zajęcia mam od poniedziałku do czwartku po cztery godziny dziennie. W poniedziałek zaczynam drugi tydzień mojej nauki w tej szkole. Wszyscy zwracają się do siebie po imieniu, nawet uczniowie do nauczycieli, co dla mnie (przyzwyczajonej do uniwersyteckiego doktorowania, magistrowania i profesorowania) początkowo było troszkę krępujące i niezręczne zwłaszcza, gdy zwracałam się do starszych osób. Ludzie są otwarci i pomocni, pomagają nam w procesie integracji ze społeczeństwem. Nauki jest naprawdę sporo i dlatego nie będę mogła poświęcać mojej "Cepelii" zbyt dużo czasu.
Poniżej część niezbędnika początkującego ucznia szkoły językowej, czyli lektury, podręczniki i słowniki...
Zapisałam się również do miejscowej biblioteki miejskiej i muszę powiedzieć, że buszowanie pośród półek wypełnionych książkami to jest to "co tygrysy lubią najbardziej". Oprócz pozycji ściśle związanych z moją edukacją językową można "wykopać" prawdziwe skarby.
Poniżej dwa przykłady wyszperane przeze mnie na półkach biblioteki. Prawdziwe skarby dla miłośniczek Tildy. Pierwsza to "Dom Tildy" a druga to "Wielkanoc Tildy".
Do moich prywatnych zasobów biblioteczkowych dołączyły dwa czasopisma robótkowe: CrossStitcher (zaprenumerowany) oraz The World of Cross Stitching (całkiem niespodziewanie wyszperany w sklepie hobbystycznym).
CrossStitcher...
oraz dodatek do tego numeru, czyli tamborek (średnica około 10 centymetrów)...
TWOCS...
oraz dodatek do tego numeru, czyli książeczka z projektami kartek świątecznych autorstwa Adama Pescotta oraz dwie błyszczące kartki z kopertami...
Za oknem widać już zbliżającą się jesień. Codziennie rano witają mnie poranne mgły...
W ciągu dnia nie jest już tak ciepło i bardzo często pada deszcz...
A dla osłody pychotka tym razem w wersji brzoskwiniowej... Mniam...
Pozdrawiam serdecznie!!!