Z techniką filcowania mniej więcej się zapoznałam na jednym ze spotkań Kur Domowych, gdzieś w kwietniu-maju. Technika mi się spodobała nawet, ale przy moim uczuleniu na wełnę nie bardzo widziałam dla niej zastosowanie, tak że kwiatek z tamtego spotkania leży do dziś nie zeszyty. Ale kilka dni (tygodni?) temu oglądając biżuterie koleżanki z siostrą i szwagierką zauważyłam, że z ciekawością przyglądają się ufilcowanym broszkom kwiatowym. I tak zrodził się pomysł na upominki świąteczne. Umówiłam się z dziewczynami na któryś wieczór żeby mi asystowały i doradzały, bo na mokro to filcowałam do tej pory jedna kulkę. Efektem jest duży niebieski kwiatek o średnicy ok. 15 cm.
Ponieważ kwiatek ten powstaje przez wycinanie kształtu po wstępnym ufilcowaniu, a zrobiłam dość duży arkusik filcu, z resztek powstał taki drugi kwiatuszek dofilcowywany już na sucho
oraz taki malutki bukiecik z łodyżkami filcowanymi na mokro - pierwsza próba łączenia dreda z kwiatkiem.
Ale jakoś tak monochromatycznie się zrobiło, a chciałam żeby każdy miał swojego kwiatka w ulubionych kolorach - z rozpędu następnego wieczora zrobiłam warstwowy fioletowy kwiat na bazie koła - tu już nie było żadnych resztek :P
A na koniec wyciągnęłam piękną, czerwono-pomarańczową czesankę czego niestety nie widać po ufilcowaniu tak dobrze:
No i zdjęcie "grupowe", można sobie porównać wielkości.
Kwiatuszki zgłaszam na wyzwanie w
Scrapek